Homo Viator
Kondycja pielgrzyma
Rodzi się zatem pytanie jaka jest istota człowieka pielgrzymującego, co człowieka popycha do pielgrzymowania, jaka jest kondycja homo viator. Odpowiedzi jest wiele. Dają się one jednak uogólnić a stwierdzeniach, że homo viator (przyjmijmy to określenie za Gabrielem Marcelem), poszukuje sensu życia i próbuje odnaleźć go w gwarancji trwałego porządku ziemskiego, poprzez odniesienie go do obiektywnych, transcendententnych norm. Jak sądzi G. Marcel, każdy musi się odnieść do takich norm, aby usensownić życie; musi rozpoznać „stałe gwiazdy na firmamencie duszy” [**]. Tak więc pielgrzym związany jest ściśle z normami transcendentnymi i światem pozaziemskim; wiązanie to odkrywa w doświadczaniu konkretnego życia, poza myśleniem abstrakcyjnym. Traktuje zatem życie jako wędrówkę, jako pielgrzymowanie właśnie. Wędrówkę te uskutecznia poprzez przemieszczanie się w czasie i przestrzeni: fizycznej i duchowej, zewnętrznej i wewnętrznej.
To wędrowanie umożliwione jest przez nadzieję, ona bowiem dokonuje w nim syntezy czasu i przestrzeni. Pielgrzym myślowo i czynnie wpisuje się w metafizykę nadziei, która jest ponad myślą abstrakcyjną i powierzchniowym błądzeniem, bezcelowym włóczeniem się, życiem z dnia na dzień. W uprawianiu tej metafizyki nadziei znajduje oparcie w doświadczeniu komunii, które jest aktem przekraczającym jego wewnętrzne, zamknięte na drugich i Transcendencję „ja”. To przekraczanie siebie, ten akt transcendowania umożliwia odczucie „żywej wieczności”.
Nadzieja oparta na doświadczeniu komunii istnieje na poziomie agape – miłości i wspólnoty. Jest „wiedzą poza wiedzą”, a więc jest to wiedza poza potocznym i akademickim jej rozumieniem. Wiedzą, która jest łaską i tworzy się w przestrzeni duszy pielgrzyma, będącej łącznikiem między bytem ziemskim i pozaziemskim. Świadomość jej istnienia daje pielgrzymowi szansę odnoszenia się do norm transcendentnych. Powiązanie duszy i nadziei w związek metafizyczny sprawia, że to dusza staje się wędrowcem; to dusza znajduje się w drodze [***]. Ona jest w gruncie rzeczy pielgrzymem, a pielgrzym z uwagi na nią zdobywa określoną kondycję i tożsamość duchową.
Tak ujęty homo viator pielgrzymuje przez różne kultury i religie, różne czasy i przestrzenie. Jednak jego dookreślenie, które nic nie traci z uniwersalnych ram pielgrzymowania, znajduje w chrześcijaństwie. To ono sprawia, że chrześcijaństwo staje się fenomenem wśród religii i kultur świata.
Zauważmy bowiem, że traktowanie życia jako wędrówki wymusza nie tylko konieczność odnoszenia spraw ludzkich do pozaziemskiego horyzontu, ale ten horyzont musi zostać nazwany i wypełniony konkretnymi, wyższymi wartościami. Dopiero wówczas ziemskie sprawy człowieka nabierają sens i uporządkowanie. Każda religia i kultura jakoś ten horyzont wyposaża, chrześcijaństwo jednak nie tylko zawiera uniwersalne aspekty religijne i kulturowe, lecz wyróżnia i wywyższa ponad nimi wartość czy mądrość Krzyża. Ta mądrość – paradoksalnie - widoczna jest u kresu życia, u kresu wędrówki, niezależnie od wieku jej finalizowania. Wówczas to rozumiemy nie tylko sens życia, ale i sens śmierci i zmartwychwstania. Przypomnijmy słowa św. Teresa z Lisieux, umierającej w młodym wieku: „Ja nie umieram, tylko wchodzę w Życie”. Tak więc śmierć pielgrzyma z perspektywy chrześcijańskiej jest bramą do życia, życia wiecznego.
Niech skrótem pielgrzymiej drogi będzie literackie jej ujęcie, które przedstawia losy głównej bohaterki jako pielgrzymkę. Jest to ujęcie S. Undset z książki Krystyna, córka Lawransa. Jedna z końcowych jej scen oparta jest na wielkiej metaforze „góry”, jednoczącej życie doczesne z bytem wiecznym; „góry”, z której dla pielgrzymującej bohaterki roztacza się widok na ludzką, skończoną egzystencję: „[...] doszła do tego, by w inny sposób patrzeć na swoje życie: oto tak, jak się patrzy na rodzimą dolinę z wyniosłości, na której dotąd nigdy się nie było. Znajomy jest każdy dwór i każdy płot, każdy krzak i każdy zakręt rzeki, ale wydaje się człowiekowi, iż po raz pierwszy widzi, w jaki sposób leży to wszystko... widziała to teraz, co Bóg widział zawsze” [****].
Pielgrzymująca Krystyna – bohaterka powieści S. Undset - doszła więc wreszcie tam, gdzie niby z najwyższej przełęczy widziała swoje własne życie”. W udzielonej jej podczas pielgrzymki łasce poznania widziała „grzech i cierpienie, i miłość, i nienawiść w sercach, podobnie jak się widzi zasobne dwory, biedne chaty, falujące pola i jałowe ugory dźwigane przez tę samą ziemię” ; widziała tak jak Bóg widział zawsze, ale i wiedziała już, że On jest i czeka na nią u wrót śmierci.
Słownik pielgrzyma
Można już zatem zarysować podręczny Słownik pielgrzyma. Podstawowe w nim słowa to: droga, doświadczenie, wędrówka, pielgrzym, dusza, nadzieja, sens, horyzont transcendentny, wieczność i Bóg.
Przywołana pielgrzymująca bohaterka - można powiedzieć- osiągnęła „wiedzę poza wiedzą”, a w niej odkryła kolejne „klucze poznania”: wiarę, obecność i świadectwo. Słowa te ściśle wiążą się z tradycją pielgrzymowania, która wpisuje się zarówno w tradycję filozoficzną, jak i religijną, a także egzystencjalną.
Wiara ujmowana od strony filozoficznej i teologicznej to zagadnienie na tyle szerokie, że na użytek naszych rozważań przyjmijmy, że wiara to poszerzenie rozumu, to stan umysłu osiągający pewność sensu istnienia poprzez związek spójności poznania i wartości, które realizuje się w życiu. Wartości te, aby czyniły życie sensownym muszą przekraczać praktyczne, utylitarne, konsumpcyjne potrzeby człowieka; by mu zapewnić jego człowieczeństwo muszą wznieść się ponad te potrzeby. Paradoksalnie, człowiek, aby być w pełni człowiekiem musi „przekroczyć siebie”. Musi wznieść się do wartości transcendentnych, a wśród nich do prawdy i dobra, czyli właśnie transcendujących jego przyziemność i zwierzęcość [*****]. Związek prawdy i dobra, uchwytny na gruncie filozoficznym (jedna wartość zakłada drugą), rozwija się antropologicznie i teologicznie właśnie w poznanie poszerzone na gruncie wiary, nadziei i miłości. To poszerzone poznanie dookreśla z tej perspektywy chrześcijańskiego pielgrzyma [******].
[******] To poznanie wyznacza nam drogę poznania opartą na do-świadczeniu, na dawaniu świadectwa innym, na świadczeniu dobra, które oparte jest na logice pragnienia. Logika ta wykracza właśnie poza rozumowe standardy; mnoży dobro; świadczenie jednego dobra wciąga nas niejako w kolejne i kolejne. Świadczy się zawsze wobec kogoś, wobec drugiego, wobec innego, wobec osoby, wobec jej obecności. Aby logika pragnienia mogła działać musi opierać się na horyzoncie wartości, który jest poza logiką racjonalną, poza zdrowym rozsądkiem, więcej - poza człowiekiem samym; musi opierać się – jak mówią filozofowie - na horyzoncie absolutnym; ale nie na abstrakcyjnym, bezosobowym Absolucie, np. greckim Agathonie; świadczenie dobra domaga się konkretnego człowieka, konkretnej twarzy drugiego – jakby powiedział Levinas – osoby, w której twarzy widoczny jest ślad Nieskończonego; w którą wcielona jest – mówiąc już językiem filozofii chrześcijańskiej Prawda Najwyższa – Osoba-Bóg-Chrystus.
Czyli wiara realizująca obiektywne wartości prawdy i miłości, wyznacza horyzont odniesienia – cel poznania – poznania Prawdy Najwyższej – Prawdy Wcielonej – Logosu – Słowa, którym jest Osoba – Chrystus; poznania nieosiągalnego z pozycji stricte racjonalnych. Filozof – pielgrzym, wędrujący po i za Prawdą musi stać się filozofem świadkiem i widzieć, i słyszeć obecność Boga; musi nawrócić swe myślenie.
To poznanie filozoficzno-teologiczne, dla którego można przyporządkować konkretną tradycję, przekraczającą greckie – platońskie i judaistyczne odniesienie, może wydatnie rzutować na nasze egzystencjalne wybory, na naszą życiową drogę. Z tej perspektywy można bez zbędnych komentarzy powiedzieć, za E. Stein, że „Kto szuka prawdy szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”.
Zauważmy, że przywołane tradycje: filozoficzna, religijna i egzystencjalna w odniesieniu do kwestii pielgrzymowania można skondensować w ewangelicznym kerygmacie: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”. Można wręcz powiedzieć, że kerygmat ten stanowi busolę pielgrzymowania i osnowę kondycji pielgrzyma.