Poniedziałek w V tygodniu Wielkiego Postu - 18 marca 2023, godz. 19:00

 

Kościół pw. Matki Boskiej Bolesnej,
ul. Głogowska 97 (Łazarz)


Kościół stacyjny w Rzymie:
Bazylika św. Chryzogona na Zatybrzu (S. Crisogono in Trastevere)
Stacja u świętego Chryzogona


Intencja: O ducha bezinteresownej służby bliźnim


Z ogłoszeń parafialnych:
Jutro, w poniedziałek 18 marca, nasz kościół jako jeden z kościołów stacyjnych
w naszym mieście przeżywać będzie swój dzień. Duchowo łączyć się będziemy
z rzymskim kościołem stacyjnym, a mianowicie z bazyliką św. Chryzogona. Intencja
tego dnia: modlić się będziemy „o ducha bezinteresownej służby bliźnim”.
Uroczystość rozpocznie się o 17.30 wystawieniem Najświętszego Sakramentu
i odmówimy Różaniec w intencji pokoju. O 18.00 rozpocznie się Msza św.
z okolicznościowym kazaniem


Refleksja Małgorzaty Grzywacz (2024)

O ducha bezinteresownej służby bliźnim - przyglądając się św. Elżbiecie Węgierskiej 

Lubię wracać do czasów średniowiecza - interesuję się nimi od wczesnych lat szkolnych i nie ukrywam, że stanowią nieustannie mą duchową inspirację. Gdy modlimy się dziś o ducha bezinteresownej służby - nie przychodzą mi na myśl jako pierwsze przykłady wybitnych postaci z ubiegłego stulecia, lecz od razu mówię - troskliwa jak święta Elżbieta! Już w wieku czterech lat dziewczynka miała zostać poślubiona dwunastoletniemu wówczas księciu Hermannowi. Musiała opuścić swój dom na Węgrzech, aby zamieszkać na dworze landgrafa Turyngii. 

 Elżbieta przyszła na świat w roku 1207. Jej ojcem był węgierski król Andrzej II, a matka Gertruda pochodziła z wpływowej rodziny Andechs-Meran. Zgodnie z ówczesną praktyką, księżniczka zamieszkała z rodziną swojego narzeczonego. To pobożna margrabina Zofia zajęła się wychowaniem swojej przyszłej synowej. Lecz matkę księżniczki - Gertrudę zamordowano; niepewna okazała się wypłata reszty posagu, a i na dworze w Turyngii wiodło się źle - zmarł jej narzeczony, Hermann. Coraz głośniejsze były głosy na dworze domagające odesłania bezużytecznej kandydatki na żonę. Jednak Ludwik, drugi syn landgrafa, już wcześniej zapałał uczuciem do węgierskiej księżniczki. Od 1217 r. został regentem jako Ludwik IV. i się z Elżbietą ożenił. Był to związek niezwykły, jak na tamte czasy, zawarty z miłości i nią przepełniony. Małżonkowie się uzupełniali - a religijność młodej kobiety znalazła akceptację jej towarzysza życia. Od samego początku Elżbieta łączyła szczęście małżeńskie z surową pokutą i troską o ubogich. Jej mąż zgodził się, aby jego młoda żona robiła to, co uważała za słuszne. Nie miał też nic przeciwko codziennym wizytom Elżbiety u ubogich u podnóża zamku Wartburg. Dziesięć lat później Ludwik udał się na piątą wyprawę krzyżową i zmarł w wyniku infekcji. 

Ukrywano przed nią śmierć męża, który był dla małżonki niczym tarcza - broniąca ją przed złośliwymi uwagami otoczenia, które wskazywało na ekscentryczny tryb życia władczyni. Zafascynowana ruchem ubogich - i postacią św. Franciszka z Asyżu - Elżbieta starała się maksymalnie poświęcić wszystko, co miała potrzebującym. Lecz strata męża doprowadziła do silnych napięć i konfliktów z jego następcą - landgrafem Henrykiem Raspe. Do dziś nie wiadomo, dlaczego młoda wdowa opuściła warownię na Wartburgu. Legenda mówi, że ją wygnano.

Zimą 1227/28 roku niegdyś kochana Elżbieta pozostała bez środków do życia, była bezdomna. Nikt nie chciał udzielić schronienia jej i trójce małych dzieci. Ani zamożni obywatele, ani duchowni nie chcieli otworzyć przed nimi swoich drzwi. Nawet biedni, którym Elżbieta kiedyś pomagała, kpili z wygnanej szlachcianki. Kiedy w końcu musiała przenieść się z dziećmi do starego chlewu, Elżbieta podobno gorzko uświadomiła sobie: "Chciałabym podziękować ludziom, ale nie wiem za co". 

Sytuacja uspokoiła się nieco po pogrzebie męża Elżbiety. Ogromny wpływ na wdowę miał już wcześniej duchowny, Konrad z Marburga. Wkrótce po ceremonii pogrzebowej zdołał przekonać rodzinę landgrafa, że Elżbieta powinna otrzymać rekompensatę w wysokości 2000 marek srebra zamiast majątku wdowiego. Henryk Raspe i jego brat Konrad podarowali bratowej również ziemie w pobliżu Marburga jej dożywotniego użytku. Budowa marburskiego szpitala rozpoczęła się latem 1228 roku, a pierwszych pacjentów przyjęto na początku zimy. 

Elżbieta wybrała na patrona szpitala Franciszka z Asyżu, który został kanonizowany dopiero co w lipcu 1228 roku. Ona sama miała pracować w szpitalu jako zwykła pielęgniarka. Przypuszczalnie z okazji konsekracji szpitala otrzymała tak zwaną "szarą szatę", która również zewnętrznie podkreślała jej ślub ubóstwa i wskazywała, że jest jedną z uczennic "Biedaczyny". I tak oto pomoc ubogim i potrzebującym trafiła na dwór książęcy -jako zadanie do wykonania, budząc zainteresowanie, podziw a także i niechęć. 

Podobnie jak słynny założyciel zakonu Elżbieta chciała naśladować Chrystusa w całkowitym ubóstwie i służyć Mu wśród najuboższych.. Szczególną miłością darzyła kobiety w ciąży i dzieci. Elżbieta zmarła całkowicie wyczerpana w wieku zaledwie 24 lat w nocy z 16 na 17 listopada 1231 r. Szczególną miłością darzyła kobiety w ciąży i dzieci. Elżbieta zmarła całkowicie wyczerpana w wieku zaledwie 24 lat w nocy z 16 na 17 listopada 1231 r. Papież Grzegorz IX kanonizował Elżbietę w 1235 roku - a do dziś wspomina się ją jako jedną z najważniejszych kobiet w dziejach chrześcijaństwa - także ze względu na tego ekstremalnie bezinteresownego ducha - niesienia pomocy innym. 




Refleksja Małgorzaty Grzywacz (2023)

O ducha bezinteresownej służby bliźnim

„Oczywiście na początku był szok i strach. Wybuchy, które czuło się bardzo blisko. SMS-y od przyjaciół. Spikerzy radiowi, którzy starali się ująć w słowa to, co niezrozumiałe; a wszystko to zaledwie kilka dni po tym, jak wprowadziła się do nowego mieszkania i zaczęła się w nim czuć komfortowo.  Jakkolwiek dziwnie to brzmi, najbardziej pamiętam, jak bardzo byłam spokojna” - mówi mi jedna z przyjaciółek. Jest środa 22 marca 2023, siedzimy u mnie w domu. Jest bezpiecznie. Słucham dalej:   „Tak surrealistycznie, jak się czułam, kiedy to się zaczęło, to był po prostu koniec logicznego rozwoju. I dlatego w ogóle nie wpadałam w panikę. Wszystko miało sens, lecz wojna przerwała wszystko. Stary świat, nowy porządek”.

Dwanaście miesięcy wojny, stresu i ciągłej pracy odcisnęło na niej swoje piętno. Wiele osób mówi, że coraz bardziej odczuwa choroby, ból i cierpienie.  Słyszę, jak  moja przyjaciółka płacze, jest godzina 12.30.  Rankiem  rakiety spadły na Zaporoże, tam mieszka jej siostra.  Rozmawiamy  z koleżankami przez komunikator internetowy. Są w domu, ale po raz kolejny pojawia się podobna odpowiedź  „Nie czuję też już wiele, kiedy słyszę, że zmarł kolejny mój znajomy. Nie potrafię już nawet płakać. Ciągle mam poczucie, że nie robimy wystarczająco dużo”.   Wielu pracowników organizacji humanitarnych cierpi na wypalenie zawodowe, wolontariusze to ogromne wsparcie dla frontu.  

Módlmy się o ducha bezinteresownej służby bliźnim dla  walczącej Ukrainy, każde ręce i serce się liczą. Nawet, gdy przychodzi zmęczenie, zniechęcenie, a wokół zaczyna się pojawiać smutna konstatacja, że wojna zobojętnia.   




Refleksja Małgorzaty Grzywacz (2022)

O ducha bezinteresownej służby bliźnim

Ubogich zawsze macie między sobą”... (J 12, 8)
Słowa Chrystusa nie pozostawiają wątpliwości - zawsze będą wśród nas osoby potrzebujące  naszej pomocy, wsparcia i troski. W historii chrześcijaństwa nigdy nie brakowało kobiet i mężczyzn, którzy w duchu powołania i wiary angażują się na rzecz osób chorych, starszych, samotnych. Nasza modlitwa w tej kwestii powinna być nieustanna, gdyż sytuacji nigdy nie możemy do końca przewidzieć . „Mała stabilizacja” ostatnich lat kruszeje w obliczu różnych kryzysów, przewidywanych, a jednak zaskakujących swoimi wymiarami. Dalekowzroczność i duchowa zapobiegliwość polega także na tym, aby z pola widzenia nie zatracić istoty chrześcijaństwa - czyli miłości do Boga i bliźniego. W każdym czasie możemy włączyć się w lokalne działania. Bardzo pięknie rozwija się w Polsce dzieło Sant’Egidio, którego promieniowanie i pozytywne oddziaływanie widoczne jest w wielu miejscach. 

Jest to wspólnota, „która powstała w 1968 roku w liceum w centrum Rzymu, jako owoc Soboru Watykańskiego II i z inicjatywy Andrei Riccardiego. W ciągu 50 lat stała się siecią wspólnot, które istnieją w ponad 70 krajach świata, ze szczególnym wyczuleniem na peryferia i osoby na nich żyjące. Sant’Egidio gromadzi mężczyzn i kobiety w każdym wieku, których jednoczą więzi braterstwa, słuchanie Ewangelii i dobrowolne i bezinteresowne zaangażowanie na rzecz ubogich i pokoju”.

Także i w Poznaniu możecie Państwo odkryć tych zwykłych - niezwykłych ludzi.


i włączyć się modlitwą oraz konkretną pomocą w ich działania. 

Tego na prawdę nigdy nie będzie za wiele.