Medytacje Pielgrzyma (V)

Jesteśmy w kolejnym stadium wzmożonej pandemii. Jak nie zatracić się w niej? W osaczeniu wielu wątpliwości, potwornych lęków,  rozmaitych podziałów  między ludźmi. Wirus szaleje, a my wraz z nim. Uciekamy się do różnych sposobów, aby go pokonać; sposobów racjonalnych w skali społecznej, ale nie usuwających ani pandemii, ani skutków nią wywoływanych, chociażby w odniesieniu do kwestii szczepień. „Szczepionkowcy”  i antyszczepionkowcy toczą boje, jedni i drudzy w imię społecznych i moralnych racji. Poruszają się  nasze sumienia; składamy petycje będące wyrazem  troski o wartości wyższe i najwyższe – ostateczne. Uruchamia się piekło zacietrzewionych głosów, podejrzeń, oskarżeń. Jak  utrzymać się sobą, być silnym duchowo w tej zawierusze? Jedną z odpowiedzi jest pielgrzymowanie, które oprócz zewnętrznej formy  stacyjnych kościołów jest próbą budowania i chronienia swojego osobowego wnętrza; próbą budowania go na skale (Mt 7, 21-29). W myśl tej Ewangelii zaczynamy skłaniać się ku czynom miłości, które łączą, a nie dzielą. „Tylko czyny miłości stanowią granitowy, trwały  fundament naszej budowli życia wewnętrznego. Tak stawia tę sprawę Boski nasz Przyjaciel” – przekonuje nas  Cherubin Pikoń OCD (Drogi Krzyżowe, s. 26).  I tak, na przykład,  w  sytuacji „szczepionkowego piekła”, gdy coraz częściej dają się słyszeć głosy: „więcej nas szczepią niż leczą”,  może warto zwrócić się  z apelem nie tylko do  rozmaitych instytucji państwowych, ale i kościelnych. Z apelem o gruntowne opracowanie  i udostępnienie strony medycznej szczepionek oraz  przekazanie i wyjaśnienie przez Kościół jego wyników wiernym.  Można by uniknąć wówczas  „przypadkowej <strzelaniny>, która rodzi zamęt i nieufność” - jak  uważa  o. W. Ciak OCD. „Strzelaniny”, dopowiedzmy, która nie należy do czynów miłości, a niszczy  naszą budowlę życia wewnętrznego.


Anna Grzegorczyk