Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca NMP (II)

o. Wojciech Ciak OCD

Święty Józef Milczący

Część II
Łagodność milcząca

 Sama łagodność oznacza pewną wewnętrzną postawą wobec Maryi przejawiającą się w zewnętrznym zachowaniu i we wszystkich odniesieniach do Niej. To synonim uprzejmości, grzeczności i taktu w stosunku do Maryi. A wiemy, że taka łagodność na co dzień może przejawiać się w tysiącu drobiazgów, gdzie wyraża się respekt dla obecności tej drugiej osoby. W przypadku św. Józefa wobec Maryi i Jezusa. Do cechy łagodności trzeba dodać jeszcze milczenie, ponieważ to ono buduje w tym względzie zaufanie w ich relacji.

Na zasadzie pewnej analogii odwołam się do św. Jana od Krzyża Otóż mamy świadectwa o nim, że to był człowiek milczenia, ale zarazem w jego obecności ludzie otwierali się, gdyż zdawali sobie sprawę, że ten milczący i łagodny zakonnik ich wysłucha i zrozumie.

Dla mnie potwierdzeniem, że Józef wobec Maryi odnosił się z czystością i milczącą łagodnością są słowa Maryi, które wypowiedziała do Jezusa po odnalezieniu go w świątyni: „a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. To „z bólem serca szukaliśmy Ciebie” mówi bardzo wiele o tym, co ich łączyło i w jakiej czystości trwali wobec siebie i jak w milczeniu słuchającym umieli otwierać się nawzajem na siebie, i jak byli wspólnie nakierowani na Jezusa, i jak wielkim zaufaniem Maryja darzyła św. Józefa. A to właśnie sprawa czystości i łagodności jest czymś, co decyduje o zaufaniu kobiety do mężczyzny.

Można zatem to rozważanie o czystości i łagodności św. Józefa podsumować słowami: Józef musiał uznać, że małżeństwo z tak wspaniałą kobietą jak Maryja, którą wybrał również Bóg, z jej wspaniałą misją, jest szczęściem daleko większym niż pełna relacja małżeńska z jakąkolwiek inną kobietą. Tak więc, i Józef i Maryja nie wyrzekali się czegoś, nie wyrzekali się seksualności, ale wybierali miłość i szacunek, wybierali wolę Boga, chcieli pełnieniem jej rozradować serce Boga. A ponieważ oboje tego pragnęli łatwiej im było wytrwać w czystości, wierności i wstrzemięźliwości. W ich rodzinie po prostu był odpowiedni klimat dla czystości, była motywacja!

Wiemy dziś, że sprawa czystości jest wielkim społecznym i niestety kościelnym problemem. A problem czystości w Kościele nie dotyczy tylko nadużyć w tej dziedzinie, ale także dotyczy nadużyć w dziedzinie sprawowania władzy w Kościele, przez co ludzie są traktowani w sposób instrumentalny.

Dlatego też prośba litanijna – św. Józefie najczystszy - nabiera dziś szczególnego znaczenia, Wyraża ona bowiem pragnienie, aby powstawały środowiska sprzyjające czystości i aby, w tym celu, jako punkt wyjścia do zachowania czystości, nie traktować ludzi w sposób przedmiotowy i interesowny.


Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca NMP (I)

 o. Wojciech Ciak OCD

 Święty Józef Milczący

 W czym wyraża się postawa posługi w życiu św. Józefa? Wydaje się, że wyraża się ona w milczeniu zbudowanym na czystości i łagodności

Część I
Czystość św. Józefa

 Ta sprawa wciąż budzi pewne niepokoje. Dawniej wyrażała się ona w przedstawianiu na obrazach św. Józefa jako starca, obecnie niepokój w tej sprawie przeradza się w bluźniercze wypowiedzi o św. Józefie. Temat to niewątpliwie ważny z wielu względów. Oczywiście mówiąc o czystości św. Józefa nie można pominąć osoby Maryi i tego, jak to się stało, że oboje dojrzeli do życia w czystości. 

 Problem ten próbuje przybliżyć ks. Marek Dziewiecki: „Ewangelia nie sugeruje jakiejś magicznej dojrzałości i nadludzkiej świadomości Józefa. On potrzebował czasu, by odkrywać i rozumieć absolutnie niepowtarzalną sytuację, w której się znalazł. W zwykłym małżeństwie żona nie przestaje być żoną, gdy staje się matką. Przeciwnie, jej dojrzałość polega właśnie na tym, że harmonijnie i dojrzale łączy swoje bycie żoną z zadaniami matki. Zasada ta zostaje zawieszona w przypadku Maryi. Ona nie rodzi dziecka swojego męża, lecz rodzi Syna Bożego. Odtąd skupia się całkowicie na swoim macierzyństwie. Odtąd - jako jedyna kobieta w historii ludzkości - osiąga pełnię swoich marzeń i aspiracji, a także pełnię radości w kontakcie z Synem. W konsekwencji w kontakcie z Józefem szuka niezwykłej przyjaźni i wsparcia, ale nie jednoczy się z nim tak, jak żona z mężem, bo już nie Józef, ale jej Syn jest dla niej kimś najważniejszym i stanowi absolutne centrum jej życia. Nie oznacza to, że z Józefem łączy ją odtąd jakaś mniejsza miłość czy mniejsza więź. Oznacza to natomiast, że ich wzajemna więź rośnie w głąb, staje się jeszcze bardziej niezwykła, jeszcze bardziej bezinteresowna niż dotąd. W konsekwencji to, co ich teraz łączy, staje się coraz bardziej podobne do tej więzi, jaką mają ci, którzy są już w niebie”.

 Jednak trzeba zadać sobie pytanie, co jeszcze było takiego, że Józef, mając obok siebie młodą i piękną kobietę jako żonę, żyje czystością – czym to można wytłumaczyć? Tu Z pewnością trzeba mówić o tzw. biotopie, który dwoje z nich tworzyło i co pozwalało im zachowanie czystości.

Co to znaczy biotop? Jak podają źródła: Biotop to przestrzeń umożliwiająca życie jakiegoś gatunku, musi być sprzyjająca. Słonie nie mogą żyć na Arktyce, a białe niedźwiedzie umarłyby na pustyni. Czystość i wszystkie inne wyżej wymienione wartości, potrzebują sprzyjającego środowiska. I teraz wystarczy podnieść głowę i rozejrzeć się wokół siebie i zapytać: czy w naszych czasach istnieje właściwy biotop dla czystości, wierności czy wstrzemięźliwości? W telewizji właściwie trudno znaleźć film, w którym nie byłoby scen erotycznych. I chodzi nie tylko o filmy komercyjne, programowo nastawione na rozbijanie chrześcijańskiej moralności, w których czasem nachalnie, a czasem bardzo subtelnie, propaguje się homoseksualizm, rozwiązłość. Ale nawet polskie filmy, które pewnie mają jakiś kontekst patriotyczny, nie mogą się obejść bez kilku scen erotycznych, jakby ich autorzy nie wierzyli, że bez takiej „protezy” filmy się obronią. Czyżby jeszcze nie zrozumieli, że czasy oceny filmu w kategoriach, „czy momenty były” dawno odeszły do lamusa, bo „momenty” wręcz zalewają nas z witryn, bilbordów i wszelkich ekranów? Seksualizacja ogarnia niemal wszystko i sprawia, że nie ma biotopu, nie ma środowiska, w którym można pielęgnować i propagować czystość, wierność czy wstrzemięźliwość.

Ten swoisty biotop do życia czystości był owocem postawy Maryi i owocem postawy św. Józefa.

Odnośnie postawy Maryi promieniującej swoistą tajemniczością, wobec której trzeba było przyjąć postawę pełną respektu pewne trafne wyjaśnienie w tej sprawie dał kiedyś o. Pelanowski. Warto je tu przytoczyć: podczas stanu błogosławionego niektóre komórki dziecka przez pępowinę przenikają do ciała matki, nawet do jej mózgu i pozostają tam na zawsze. Matka zawsze nosi do końca w sobie coś ze swoich dzieci. I św. Józef w spotkaniu z Maryją w stanie błogosławionym wyczuwał coś z jej tajemnicy, choć nie wiedział, na czym ona polegała. Ale to wyczucie tej tajemnicy w jej Osobie wyraził w momencie swoich zmagań, co dalej czynić…

 Poza tym, już w tej sytuacji widać w postawie św. Józefa podstawowe rys jego czystości: on nie traktuje osoby Maryi w sposób instrumentalny, nie chce podporządkować Jej sobie. Zastanawia się nad oddaleniem Jej od siebie, bo nie rozumie Bożej tajemnicy z Nią związanej, ale ma wobec Niej szacunek…

I kiedy zamieszkali razem Maryja to swoją tajemnicą promieniowała.


Studzienka Madonny Sykstyńskiej w Poznaniu

 

Szczepan Cofta, Bartosz Sobański


Studzienka Madonny Sykstyńskiej w Poznaniu

W tym roku – przeżywając pasyjne wędrowanie – skupiamy się na wyczekiwaniu odtworzenia studzienki z figurą Madonny z Dzieciątkiem.

Litografia z 1853 roku, przedstawiająca studzienkę przy ul. Długiej, jest niezwykle cennym obrazem czasów minionych. Nie tylko z uwagi na fakt, że od chwili jej powstania minęło niemal 170 lat. To także widok na Szpital Przemienienia Pańskiego, który – w 1853 roku – funkcjonował od zaledwie 32 lat i składał się z jednego budynku (dziś budynek B kompleksu szpitalnego przy ul. Długiej).

Wyeksponowana na litografii studzienka, ufundowana przez hr. Edwarda Raczyńskiego, zdobiła mury naszego Szpitala do czasu II wojny światowej, podczas której okupanci niemieccy dokonali jej zniszczenia. Oprócz bezdyskusyjnego waloru estetycznego pełniła ona przede wszystkim funkcję nie do przeceniania w czasach, kiedy dostęp do bieżącej wody był luksusem. Taki też był zamiar hrabiego Raczyńskiego – podarować mieszkańcom Poznania czystą wodę. 

Hojnie zdobiona studzienka mieściła odlaną z brązu figurę Madonny z Dzieciątkiem (pierwowzorem dla rzeźby był obraz Madonny Sykstyńskiej Rafaela Santi). Stanęła przed murami Szpitala w 1847 roku. Dzieło budowy musiała dokończyć żona hrabiego – Konstancja Raczyńska – Raczyńskiw styczniu 1845 popełnia samobójstwo. Hrabia życzył sobie, aby wszystkie cztery studnie (studzienka przy naszym Szpitalu nie była jedyną), których był fundatorem, w tym studzienka przy ul. Długiej istniały zawsze we wspomnianych miejscach. Dziś, dzięki powyższej rycinie, możemy podziwiać dzieło hr. Raczyńskiego, będące jednym z najbardziej wyróżniających się elementów tworzących bogatą historię Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego.

W tym roku Uniwersytetowi Medycznemu im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, we współpracy z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym w Poznaniu – za pośrednictwem wniosku złożonego przez Miasto Poznań – udało się uzyskać środki finansowe w ramach Rządowego Programu Odbudowy Zabytków. Przyznane dofinansowanie w wysokości 1,2 mln zł pozwoli odtworzyć zabytkową studzienkę. Prace zaplanowane są na 2024 rok.


Źródło fotografii: Wikipedia (licencja CC BY-SA 4.0)





O. Wojciech Ciak - Skrucha i przebaczenie

 

O. Wojciech Ciak OCD

Skrucha serca i przebaczenie

Czytania do Ewangelii Mateusza (Mt 18, 21-35) z 5. marca 2024 podejmują ważny temat przebaczenia, którego nie da się odłączyć od tematu skruchy. A zatem, czym jest skrucha? Sługa z Ewangelii Mateusza po odkryciu swoich krętactw poczuł się źle, może się i zawstydził, ale nie było u niego skruchy. Czyli skruchy nie da się sprowadzić do uczucia wstydu i do przygnębienia sobą. Skrucha jest to trudny i mało przyjemny trud, który zmusza niejako siebie do stanięcia w prawdzie o sobie. Ale co to oznacza? Najpierw trzeba sobie uświadomić to zło, które dokonało się przeze mnie. Ktoś powie, ja nic złego ludziom nie zrobiłem. Jednak zdajemy sobie sprawę, że tak idealnie to z nikim z nas nie jest. Następnie trzeba zdać sobie sprawę, że wiele jest rzeczy, relacji, które trzeba naprawić. A podjęcie naprawy w czym się wyraża? Czasami już nie jesteśmy w stanie jej uczynić, bo to osoby umarły, albo nie będzie dane nam ich spotkać, czy są inne okoliczności, które nie pozwolą tej naprawy dokonać. Czasami jedynym środkiem naprawy jest podjęcie życia tymi wartościami, wobec których okazało się, że nie byłem wierny. Wszystko to pozwoli także zmierzyć się ze swoją słabością. Zauważmy jednak, że to wszystko, ten cały proces uznania swojej słabości i stopnia winy prowadzi do uznania słabości innych ludzi… Skoro ja mogłem się tego dopuścić i Pan mi przebaczył, to również ten drugi też może coś takiego uczynić.

A więc w proces ten  wejść musi również przebaczenie, które przygotuje nas do przebaczenia innym… I Ewangelia Mateusza (Mt 18, 21-35) mówi o potrzebie przebaczenia innym, nawet w sytuacji, kiedy wydaje się, że to nie ma żadnego sensu. Ale bez przebaczenia innym – dana osoba nie jest w stanie przyjąć również przebaczenia od Boga wobec siebie.

Zatem sprawa skruchy i przebaczenia idą w parze. Osoba bez skruchy i przebaczenia skazuje siebie na bardzo biedny los, pełen goryczy i żalu do innych.

To ewangeliczne i wielkopostne rozważanie zakończę wierszem śp. s. Marii od Jezusa Miłosiernego OCD:

 „Proszę narysuj mi baranka…
Nie, ten jest chory
A tamten za stary
Raz jeszcze mi narysuj
I w sercu moim wyryj
Baranka Łagodnego bez miary…”

 

Anna Grzegorczyk - Pielgrzymowanie ku Światłu - cześć IV

 Anna Grzegorczyk

Pielgrzymowanie ku Światłu

Cześć IV

Światło wobec pokutnika

 Źródło i Miłość  jako synonim Światła wyznaczy nam  cel pielgrzymowania. Będziemy w swej pokutnej drodze pielgrzymować do Źródła - Miłości, aby zaspokoić  pragnienie Boga, pragnienie  odpokutowania za grzechy i  pragnienie zbawienia. 

Symptomami zbliżania się do tego Źródła jest ukojenie, spokój, zjednoczenie. Zapalenie się „żywego płomienia miłości” – radość z doznania obecności Boga. Doświadczenie najmocniejszej wiązki Światła, otwarcie Tabernakulum. 

Przypomnijmy sobie, że Dobry Łotr  nie tylko doświadczył ukojenia, spokoju i  zjednoczenia, ale i łaski natychmiastowego zbawienia. Jak nas poucza Mszał Rzymski we wspomnieniu świętego Dobrego Łotra (26.03) stało się to  z uwagi na jego mocny akt pokory, a jednocześnie   apogeum pokuty. W Mszale tym czytamy:  „Nawrócenie Dobrego Łotra jest przykładem Bożego miłosierdzia oraz tajemniczej mocy krzyża, który dzięki śmierci Chrystusa stał się narzędziem naszego zbawienia”. Podaje się jako domniemaną „modlitwę serca” Dobrego Łotra słowa: „Boże wiem, że słusznie cierpię. To, co mi się przydarzyło jest konsekwencją  mojego postępowania, uznaję to całym moim sercem i przyjmuję  cierpienie tej śmierci z poddaniem się wyrokom Boga. Chcę tym cierpieniem wynagrodzić popełnione zło i uzyskać Twoje przebaczenie”. (za Karmel.pl , „Walka duchowa”)
 

Można powiedzieć, że niewiarygodna sytuacja jako przydarza się Łotrowi – „Krzyż w krzyż”, ukrzyżowanie w obecności Chrystusa – służy wręcz porażaniu zbawczym Światłem, natychmiastowemu otrzymaniu największej jego wiązki – zbawienia. Dzięki temu wydarzeniu możemy też mieć nadzieję, że Światło  jako żywy płomień miłości obejmie również nas: grzeszników-pokutników.



Anna Grzegorczyk - Pielgrzymowanie ku Światłu - cześć III

 Anna Grzegorczyk

Pielgrzymowanie ku Światłu

Cześć III

Światło jako Źródło i Miłość

Watykański kaznodzieja Raniero Cantalemessa na tegoroczne rozważania wiekopostne podaje Jezusowe zapytanie do uczniów: „Czego szukacie?”  Podczas naszego  stacyjnego pielgrzymowania zadajmy je  również sobie. Od czasów Chrystusa wielu z filozofów, teologów i „zwykłych” duchowych wędrowców próbowało sobie na nie odpowiedzieć. Św. Magdalena czy św. Augustyn zeszli z drogi błądzenia, gdy to pytanie stało się dla nich życiowym dylematem. Nie byli  jednak wstanie samodzielnie go rozwiązań. Pomoc  przyszła do nich „z góry”, od Światła, z trzech strumieni, od Trójcy Świętej, ale pomoc ta trafiła na przygotowywane podłoże. Bowiem, by doświadczyć Światła,  jak nas przekonują, nie tylko  muszą zaistnieć  okoliczności  zewnętrzne, ale trzeba pragnąć się  na nie  otworzyć. Otwarła się na nie  Maria Magdalena i Augustyn. Otwierali się na nie mistycy różnych epok i zaświadczali o swej wędrówce, „wspinaczce” wewnętrznej, duchowej ku Światłu. Bliska  nam dziejowo  E. Stein uchwyci ten moment pokornego i świadomego  poddania się strumieniowi Łaski płynącej z „góry”, z jednoczesnym kształtowaniem  swej duszy. Edyta z czasem dojdzie do „świadomości własnej ograniczoności”  i przekona się o  „trochę naiwnej wierze w siebie” . Na swej pielgrzymie drodze podążania za Światłem z przekonaniem napisze: „Taką  ocenę rozumie się zazwyczaj wtedy, gdy się otrzyma światło od wewnątrz”. 

Tę Łaskę – Światło,  otrzyma „z góry”  Jan od Krzyża, w którego mistykę  Stein jest „zanurzona” , i  nazwie ją Źródłem: „Jak dobrze znam to źródło, co płynie szeroko, choć tryska z głębi nocy”. W zaspokajaniu pragnienia Boga, na swej karkołomnej „drodze na Górę Karmel”, osiągnie jej szczyt. Nazwie go „żywym płomieniem miłości”.  I zjednoczy się z Nim  przed Tabernakulum, w modlitwie serca. Do takiego etapu pielgrzymowania: Światła -Źródła-Miłości,  dotrze również Edyta Stein. Także ona w ostatniej stacji swej drogi, po pokonaniu jej trudnych etapów duchowej  przemiany,  klęknie przed Tabernakulum i napisze: „Gdybym nie wierzyła w moc posłuszeństwa i w to, że Bóg może wykrzesać coś twórczego nawet z narzędzia całkowicie słabego i nieużytecznego – ustałabym. Tak więc robię, co mogę; ciągle na nowo czerpię odwagę z Tabernakulum, gdy mi ją odbiera uczoność innych”.


Anna Grzegorczyk - Pielgrzymowanie ku Światłu - cześć II

 Anna Grzegorczyk

Pielgrzymowanie ku Światłu

Cześć II

Pielgrzymuj do Światła

Światłem jest  Chrystus, ale Światłem jest Bóg – Stworzyciel i Duch Święty czyli Trójca Święta. Te Trzy strumienie Światła dają nam życie, które poprzez śmierć przechodzi w Życie czyli Światło Wiekuiste. Można zatem powiedzieć, że pielgrzymowanie do Światła nakazuje  życie w Świetle; życie w jego strumieniach wypływających z Trójcy Świętej. 

Tylko takie  ziemskie życie  gwarantuje nam Życie wieczne – Światłość Wieczną. Ona jest zatem celem naszego pielgrzymowania, którego trasa jest szczególnie wyraziście zarysowana w Wielkim Poście. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus twierdzi stanowczo: „Kochasz św. Augustyna i św. Marię Magdalenę, a więc dusze, którym odpuszczono wiele grzechów, gdyż wiele umiłowały. Ja również je kocham; kocham ich skruchę, a nade wszystko ich podyktowaną miłością śmiałość”. Ta Mała Wielka Święta wprowadza nas z  optymizmem na wielkopostna drogę krzyżową, która prowadzi do Światła. Pokazuje grzeszność, ale i skruchę i miłość, jako swego rodzaju jej  etapy, których pokonanie ukazuje realność rzeczywistości Nieba. 

Stąd zapewnia nas, że jej Mała Droga  w oparciu o pokorę wprowadza nas w Życie i pokonuje śmierć. Jej słynne przedśmiertne  przekonanie : „Ja nie umieram, tylko wchodzę w Życie” jest jednocześnie powinnością i nakazem: Żyj w Świetle.


Anna Grzegorczyk - Pielgrzymowanie ku Światłu - Cześć I

Anna Grzegorczyk

Pielgrzymowanie ku Światłu

Cześć I

Chrystus jako Światło

W Stinissen dla wytyczenia drogi na Wielki Post odwołuje się do słów Syracha:

„Dziecko, jeśli masz zamiar służyć Panu, 

Przygotuj swą duszę na doświadczenia!

Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,

A nie trać równowagi w czasie utrapienia!

    Przylgnij do Niego i nie odstępuj,

Abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim(…)

    Bądź Mu wierny, a on zajmie się tobą” (Syr 2,1 -3-6)


            Przylgnięcie do Jezusa  jest równoznaczne z naśladowaniem Go, z pójściem za Nim. Ale co to dokładnie znaczy?  Tomasz a Kempis przybliża nam w swej książce „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa” drogę, którą należy podążać, aby nasze kroki  współtowarzyszyły krokom Zbawiciela. Można pytać dalej: podążać za Jezusem, ale ku czemu? Jaki jest cel tej drogi? Co przyniesie  nam trud w jej pokonywaniu? Nie ma zadowalających odpowiedzi na postawione pytania, a  mnożenie problemów z nimi związanych nie ułatwi ich rozwiązania. 

          Spróbujmy odpowiadać na nie po kolei: „podążać za Jezusem, ale ku czemu?”. Niech nas nie poraża odwaga Chrystusa, którego ziemskie życie wieńczy droga krzyżowa. W Wielkim Poście jest ona nam  przedstawiona w całym swym trudzie i okrucieństwie, doświadczanym na kolejnych stacjach.  Wiemy też jaki jest jej finał; Ukrzyżowanie. Ale czy na pewno? Finałem jest przecież Jego Zmartwychwstanie. Bez Zmartwychwstania, jak nas przekonuje św. Paweł : „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara (Kor 14-15)”. Chrystus pokonuje drogę krzyżową, aby zmartwychwstać; zmartwychwstać w pełni Życia, w blasku wieczności, w  jej Świetle. A zatem Chrystus pokonuje drogę krzyżową, aby dotrzeć do wiecznego Światła. 

Idąc za Chrystusem, naśladując go wkraczamy na „królewską drogę krzyża” – jak pisze Tomasz a Kempis-  prowadzącą do Światła.