V Niedziela Wielkiego Postu w Rzymie

Rozważania z książki Hanny Suchockiej „Rzymskie Pasje. Kościoły Stacyjne Wiecznego Miasta” (za zgodą autorki)

Psalm 51: „Wezwanie i prośba pokutnika”.   

Każdy psalm jest formą modlitwy.  Ten dzisiejszy jednak w sposób szczególny wywołuje refleksje dotyczące modlitwy. Ileż tu wezwań i uczuć stale nam towarzyszących, kiedy się modlimy: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości”, „Odwróć oblicze swe od moich grzechów i wymaż wszystkie moje przewinienia!”.

Okres Wielkiego Postu z samej swojej istoty powinien być okresem większej koncentracji na modlitwie, a w każdym razie stawiania sobie pytań. Czym jest dla nas dzisiaj modlitwa? Czy rzeczywiście potrafimy się modlić, czy jedynie prosić, a przecież prośba to tylko jeden z członów modlitwy. Czy rozumiemy sens modlitwy? Potrafimy wprawdzie wyrecytować formułkę, że modlitwa to czas dla Boga, czas spotkania z Bogiem. I tak jest w istocie. Jednak w naszym codziennym zabieganiu brzmi to dość abstrakcyjnie i odlegle. Rodzi się pytanie: jak tę definicję modlitwy przełożyć na codzienność, na konkret? Jak wprowadzić ją do realnego życia?

Najważniejszym, podstawowym i oczywistym warunkiem modlitwy jest pełne uświadomienie sobie stałej obecności Bożej, tego, że w każdej chwili możemy się do Niego zwrócić. To przekonanie jest niezbędne. Jak pisze Bernard Bro w swojej książce Nauka modlitwy: „Chcąc nauczyć się modlitwy, pragniemy być bliżej Boga. Nie sama nauka i nie sposób, w jaki będziemy się modlić, są więc najważniejsze. Liczy się owo pragnienie bliskości Boga, szukanie Go. Tymczasem to nie my szukamy Boga, to Bóg nas szuka, to On na nas czeka. Nie pozwólmy, aby czekał zbyt długo”.

My jednak w warunkach współczesnego, zracjonalizowanego świata odchodzimy często od sfery duchowego kontaktu z Bogiem, tradycyjny sposób modlitwy wydaje się infantylny, niepoważny, a niekiedy doznajemy nawet uczucia, że może nas ośmieszać. A jednak wezwania modlitewne mają głęboki sens i nie należy ich mylić z jakimś zwykłym, świeckim zaklęciem. Wynikają z wiary i głębokiego przekonania, potrzeby odniesienia się do Tego, który czeka, który słyszy.

Warto sobie przypomnieć stałe, codzienne rozmowy z Bogiem, prowadzone przez głównego bohatera filmu Skrzypek na dachu. Bóg w jego życiu był stale obecny, w każdej trudnej i radosnej sprawie. Każdą z Bogiem omawiał, każdy kłopot mu wytykał, wadził się z Nim, pytał Go, nie rozumiał, ale wiedział, że Bóg jest – i właśnie tą codzienną rozmową się modlił.

I tu dochodzimy do ważnej kwestii, łączącej się z każdą modlitwą, a mianowicie do problemu modlitwy wysłuchanej i niewysłuchanej. To bardzo trudne dla każdego. Trzymamy się tego, co powiedziane w Piśmie Świętym: Będziecie mnie wzywać, a ja was wysłucham. Modlimy się… i odnosimy wrażenie, że nasza prośba wydaje się niewysłuchana. Stajemy znowu w obliczu dylematu i wątpliwości: jak modlić się o coś, czy można się modlić o coś, a jeśli tak, to o co i jak? Zadajemy sobie pytanie, dlaczego Bóg nas nie wysłuchał. Bóg jest jednak tajemnicą. Słucha nas, oczekuje kontaktu, ale pozostaje tajemnicą. W modlitwie zbliżamy się do Boga, ale nie kształtujemy Go na swoją modłę. Nasza modlitwa musi wpisywać się w Jego odwieczny plan. Dlatego tak ważna jest zgoda na Jego wolę, gotowość przyjęcia tego, że może być inaczej. „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie”. Jak mówi jeden z myślicieli (Georges Bernanos): Praca, którą Bóg wykonuje w nas, jest rzadko tym, czego oczekujemy. Duch Święty zdaje się działać prawie zawsze odwrotnie i tracić czas. Gdyby kawałek żelaza potrafił zrozumieć pilnik, który go pomału obrabia, cóż to byłoby za szaleństwo i jaki kłopot. W taki sposób Bóg pracuje nad nami.

Powróćmy do słów dzisiejszego psalmu: „Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi świętego ducha swego! Przywróć mi radość z Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ochoczym!”.