Lubię wracać do czasów średniowiecza - interesuję się nimi od wczesnych lat szkolnych i nie ukrywam, że stanowią nieustannie mą duchową inspirację. Gdy modlimy się dziś o ducha bezinteresownej służby - nie przychodzą mi na myśl jako pierwsze przykłady wybitnych postaci z ubiegłego stulecia, lecz od razu mówię - troskliwa jak święta Elżbieta! Już w wieku czterech lat dziewczynka miała zostać poślubiona dwunastoletniemu wówczas księciu Hermannowi. Musiała opuścić swój dom na Węgrzech, aby zamieszkać na dworze landgrafa Turyngii.
Elżbieta przyszła na świat w roku 1207. Jej ojcem był węgierski król Andrzej II, a matka Gertruda pochodziła z wpływowej rodziny Andechs-Meran. Zgodnie z ówczesną praktyką, księżniczka zamieszkała z rodziną swojego narzeczonego. To pobożna margrabina Zofia zajęła się wychowaniem swojej przyszłej synowej. Lecz matkę księżniczki - Gertrudę zamordowano; niepewna okazała się wypłata reszty posagu, a i na dworze w Turyngii wiodło się źle - zmarł jej narzeczony, Hermann. Coraz głośniejsze były głosy na dworze domagające odesłania bezużytecznej kandydatki na żonę. Jednak Ludwik, drugi syn landgrafa, już wcześniej zapałał uczuciem do węgierskiej księżniczki. Od 1217 r. został regentem jako Ludwik IV. i się z Elżbietą ożenił. Był to związek niezwykły, jak na tamte czasy, zawarty z miłości i nią przepełniony. Małżonkowie się uzupełniali - a religijność młodej kobiety znalazła akceptację jej towarzysza życia. Od samego początku Elżbieta łączyła szczęście małżeńskie z surową pokutą i troską o ubogich. Jej mąż zgodził się, aby jego młoda żona robiła to, co uważała za słuszne. Nie miał też nic przeciwko codziennym wizytom Elżbiety u ubogich u podnóża zamku Wartburg. Dziesięć lat później Ludwik udał się na piątą wyprawę krzyżową i zmarł w wyniku infekcji.
Ukrywano przed nią śmierć męża, który był dla małżonki niczym tarcza - broniąca ją przed złośliwymi uwagami otoczenia, które wskazywało na ekscentryczny tryb życia władczyni. Zafascynowana ruchem ubogich - i postacią św. Franciszka z Asyżu - Elżbieta starała się maksymalnie poświęcić wszystko, co miała potrzebującym. Lecz strata męża doprowadziła do silnych napięć i konfliktów z jego następcą - landgrafem Henrykiem Raspe. Do dziś nie wiadomo, dlaczego młoda wdowa opuściła warownię na Wartburgu. Legenda mówi, że ją wygnano.
Zimą 1227/28 roku niegdyś kochana Elżbieta pozostała bez środków do życia, była bezdomna. Nikt nie chciał udzielić schronienia jej i trójce małych dzieci. Ani zamożni obywatele, ani duchowni nie chcieli otworzyć przed nimi swoich drzwi. Nawet biedni, którym Elżbieta kiedyś pomagała, kpili z wygnanej szlachcianki. Kiedy w końcu musiała przenieść się z dziećmi do starego chlewu, Elżbieta podobno gorzko uświadomiła sobie: "Chciałabym podziękować ludziom, ale nie wiem za co".
Sytuacja uspokoiła się nieco po pogrzebie męża Elżbiety. Ogromny wpływ na wdowę miał już wcześniej duchowny, Konrad z Marburga. Wkrótce po ceremonii pogrzebowej zdołał przekonać rodzinę landgrafa, że Elżbieta powinna otrzymać rekompensatę w wysokości 2000 marek srebra zamiast majątku wdowiego. Henryk Raspe i jego brat Konrad podarowali bratowej również ziemie w pobliżu Marburga jej dożywotniego użytku. Budowa marburskiego szpitala rozpoczęła się latem 1228 roku, a pierwszych pacjentów przyjęto na początku zimy.
Elżbieta wybrała na patrona szpitala Franciszka z Asyżu, który został kanonizowany dopiero co w lipcu 1228 roku. Ona sama miała pracować w szpitalu jako zwykła pielęgniarka. Przypuszczalnie z okazji konsekracji szpitala otrzymała tak zwaną "szarą szatę", która również zewnętrznie podkreślała jej ślub ubóstwa i wskazywała, że jest jedną z uczennic "Biedaczyny". I tak oto pomoc ubogim i potrzebującym trafiła na dwór książęcy -jako zadanie do wykonania, budząc zainteresowanie, podziw a także i niechęć.
Podobnie jak słynny założyciel zakonu Elżbieta chciała naśladować Chrystusa w całkowitym ubóstwie i służyć Mu wśród najuboższych.. Szczególną miłością darzyła kobiety w ciąży i dzieci. Elżbieta zmarła całkowicie wyczerpana w wieku zaledwie 24 lat w nocy z 16 na 17 listopada 1231 r. Szczególną miłością darzyła kobiety w ciąży i dzieci. Elżbieta zmarła całkowicie wyczerpana w wieku zaledwie 24 lat w nocy z 16 na 17 listopada 1231 r. Papież Grzegorz IX kanonizował Elżbietę w 1235 roku - a do dziś wspomina się ją jako jedną z najważniejszych kobiet w dziejach chrześcijaństwa - także ze względu na tego ekstremalnie bezinteresownego ducha - niesienia pomocy innym.